KLUB
INTELIGENCJI
KATOLICKIEJ

IM. STEFANA KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO
ul. Sienkiewicza 13, 26-600 RADOM


10 maja 2006 r. gościem KIK-u był Jerzy Marlewski - dyrektor Katolickiego Ośrodka Formacji "Civitas Christiana" w Warszawie. Temat spotkania był następujący: "Polityka polem walki o godność człowieka". Poniżej przedstawiamy pełny tekst wystąpienia Prelegenta.


Polityka godności człowieka

Jakiego Boga do ducha weźmiesz,
Na tego podobieństwo stworzony będziesz.

Adam Mickiewicz

Rok 2006 w Katolickim Stowarzyszeniu "Civitas Christiana" w sposób szczególny poświęcony jest zagadnieniom godności człowieka, a więc także godności chrześcijanina, godności Polaka, godności ludzkich wspólnot z rodziną i narodem na czele.. Spośród wielu kwestii godnościowych naszej współczesności i naszej codzienności kluczowe znaczenie ma polityka i jej odniesienia do godności osoby ludzkiej, do godności narodu. I tym sprawom tu chcemy się przyjrzeć. Jest bowiem polityka polem walki albo o godność człowieka, albo też niejednokrotnie bywa polem walki przeciwko godności człowieka i jego osobowych wspólnot.

1

Politykę kreują i realizują ludzie, jest ona czysto ludzkim wytworem i w ten sposób przynależy do kulturowych i cywilizacyjnych świadectw działalności człowieka. W poetycki sposób wyraził to w jednym ze swych utworów Stanisław Wyspiański, pisząc : Idziesz przez świat, nadajesz światu kształt przez swoje czyny. Spójrz w świata kształt, a ujrzysz w nim swoje winy! Z drugiej jednak strony kultura i cywilizacja mają istotny wpływ na świadomość i życie człowieka, na jego postępowanie, a nade wszystko na rozumienie sensu bycia człowiekiem, małżeństwem, rodziną, narodem czy międzynarodową wspólnotą, wreszcie na rozumienie godności człowieka i obowiązku jej poszanowania. A kulturę i cywilizację też tworzą ludzie. Dlatego nigdy nie było i nie może być obojętne jacy ludzie dzierżą w ręku stery polityczne partii, stronnictw, państw czy międzypaństwowych i międzynarodowych instytucji i nigdy nie może być obojętne jaka wizja Boga, człowieka i świata jest u podstaw konkretnej polityki.

Kongregacja Nauki Wiary, jeszcze pod prefekturą kard. Józefa Ratzingera, w 2002 r. wydała "Notę doktrynalną o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym". Czytamy tam: Życie i działalność polityczna zgodne z sumieniem nie polegają na bezwolnym podporządkowaniu się zasadom, które nie mają nic wspólnego z polityką, albo jakiejś formie konfesjonalizmu, ale są wkładem chrześcijan - zgodnym z ich przekonaniami - w dążeniu do tego, aby dzięki polityce ustanowiony został ład społeczny bardziej sprawiedliwy i odpowiadający godności człowieka. Mamy w tych słowach bardzo wyraźnie pokazany sens i cel polityki: ustanawiać ład społeczny bardziej sprawiedliwy i odpowiadający godności człowieka! Polityka ma służyć godności człowieka i ludzkich wspólnot - to jej najbardziej podstawowa funkcja wobec tych społeczności, których ma być publicznym wyrazem i zarazem którym ma być pomocą w skutecznym i właściwym rozwiązywaniu rozlicznych problemów dobra wspólnego. Ale w cytowanym tu fragmencie noty doktrynalnej zwraca się też uwagę na to, by zajmować się polityką w sposób kompetentny, być merytorycznie do tego przygotowanym i nie zastępować braku wiedzy, kompetencji czy umiejętności konfesyjnymi deklaracjami, cytatami z Pisma Świętego czy z papieskich encyklik.

Oczywiście ukazanie w krótkim wprowadzeniu pełnego obrazu problematyki i wszystkich zagadnień jest niemożliwe. Dlatego tylko na kilku przykładach kwestie te przedstawię, a cały czas przyświecać mi będą cytowane jako motto słowa Adama Mickiewicza oraz innego poety, Thomasa Eliota: Polityka jest funkcją kultury, zaś duszą kultury jest religia (na ich kanwie osnuta była jedna z tegorocznych nauk rekolekcyjnych ks. bp. prof. Marka Jędraszewskiego w Gostyniu dla "Civitas Christiana"). Bardzo jasno ukazał jak w dziejach ludzkich od Średniowiecza po nasze czasy kształtowały się relacje między religią i cywilizacją:

    okres średniowieczny był epoką syntezy wiary i kultury,
    Odrodzenie: Kościół NIE - Chrystus TAK,
    Oświecenie: Chrystus NIE - Bóg TAK,
    w. XIX: Bóg NIE - człowiek TAK,
    w. XX: człowiek NIE - wolność TAK,
    obecnie: człowiek NIE - zwierzę TAK. A co będzie dalej?

Łatwo sobie wyobrazić jaki to musiało mieć i miało wpływ na pojmowanie człowieka, jego godności i życia, na wizje świata ludzkiego i na mentalność ludzi.

Aby już na wstępie to unaocznić zobaczmy jakie są konsekwencje błędnego pojmowania przez politykę i przez prawo np. małżeństwa i rodziny. Trafnie ukazał to znany nam, m.in. z udziału w naszych Sejmikach Rodzinnych, francuski dziennikarz Bernard Margueritt, mieszkający od lat w Polsce, obecnie przewodniczący Międzynarodowego Forum Komunikacji. Otóż w jednym ze swych artykułów nt. rodziny, polityki socjalnej i polityki prorodzinnej tak pisze:

Polityka prorodzinna w rzeczy samej nie ma nic wspólnego z polityką socjalną(...). Rodzina nie potrzebuje zapomogi, opiekuńczości (prócz skrajnych przypadków). Polityka socjalna ma na celu złagodzenie dramatu zła (nędzy, bezrobocia, choroby). Rodzina nie jest złem. Polityka prorodzinna zatem redukuje tylko nierówności między tymi, którzy żyją lepiej dlatego, że nie mają dzieci i nie przyczyniają się do przyszłego bogactwa narodu, a rodzinami z dziećmi. Ci ostatni tworzą "kapitał ludzki", od którego w coraz to większym stopniu zależy rozwój kraju. Polityka prorodzinna jest jednym ze środków, które pozwalają zniwelować, przynajmniej w pewnym stopniu, ewidentną niesprawiedliwość, jaką jest nierównomierne obciążenie rodzin.
W tej sytuacji można wyrazić zdziwienie, że były premier Leszek Balcerowicz przyznał niedawno w tygodniku "Wprost", iż dużo słyszy o polityce rodzinnej, ale nie wie, co to takiego. Jeżeli do takiej niewiedzy przyznaje się jeden z przywódców kraju, czego można oczekiwać? Istnieje wiele definicji polityki prorodzinnej. Można zaproponować panu Balcerowiczowi na przykład taką: "polityka prorodzinna to kompleksowa polityka oparta na afirmacji rodziny, tak, aby w pełni szanować godność każdej osoby, która ją tworzy i jednocześnie umożliwić harmonijny i ludzki rozwój społeczeństw, które są sumą rodzin".
Jeżeli odrzucamy politykę prorodzinną, jak pozostaje alternatywa? Jeżeli mówimy o inwestycjach i o pieniądzach, czy lepiej inwestować w politykę harmonijnego rozwoju, szanując godność człowieka, czy wydawać potem pieniądze w beznadziejnej walce expost z konsekwencjami rozbicia rodzin, z narkomanią, zabójstwami i wszelkimi patologiami społecznym? Czy lepiej inwestować w rodzinę, czy wydawać pieniądze na rozbudowanie służb policyjnych i budowę więzień? Czy lepiej gwarantować godność matki i ojca, czy pogodzić się z życiem w społeczeństwie "więziennym", gdzie nie tylko przestępcy są za kratkami, ale i bogaci żyją pod strażą służb ochronnych w zamkniętych gettach?
(...) Problem nie dotyczy jedynie polityki wobec rodziny. Nie chodzi bowiem o zmianę kilku parametrów. W rzeczy samej - chodzi o wybór modelu społeczeństwa. Jeżeli naprawdę chcemy realizować politykę godności człowieka, szacunku dla osoby ludzkiej, musimy wpierw zrezygnować z polityki liberalizmu, indywidualizmu, hedonizmu, dążenia do wygody za wszelką cenę, nadmiernej tolerancji i konsumpcjonizmu. Musimy pamiętać, że nie abstrakcyjne wskaźniki (jak wzrost PKB), nie krótkotrwałe zyski, nie dobro wąskiej mniejszości są dla nas ważne. Chcemy budować cywilizację godności człowieka, cywilizację solidarności i sprawiedliwości społecznej.

Myślę, że dodatkowe komentarze są zbędne. Chcę jednak zwrócić uwagę na konsekwencje prymatu polityki socjalnej nad polityką prorodzinną w toczącej się u nas batalii o zrównanie praw małżeństwa kobiety i mężczyzny ze związkami partnerskimi homoseksualnymi, które w sposób naturalny nie są zdolne tworzyć rodziny. Oczywiście pod jakimkolwiek pozorem ludziom tworzącym takie związki nikt nie ma prawa odbierać osobowej godności ani też godność tę naruszać, ale też pod jakimkolwiek pozorem nie wolno takich związków uznawać za małżeństwo i rodzinę czyli polityka prorodzinna nie może kreować fałszywego wizerunku małżeństwa i statusu prawnego rodziny, a w konsekwencji fałszywego wizerunku człowieka jako osoby ludzkiej, a jeżeli taki kreuje, to nie może być uważana za politykę prorodzinną! Obydwa te zafałszowania w istocie rzeczy naruszają godność człowieka, co najbardziej uderza w godność kobiety pozbawiając ją godności matki i w godność mężczyzny pozbawiając go godności ojca. A z czego się biorą takie moralno-prawne dewiacje? Właśnie z religii, które kreują fałszywy obraz prawdziwego Boga i fałszywy obraz człowieka, jego godności i człowieczeństwa.

Każda polityka chcąca uchodzić za dobrą i mądrą politykę musi być polityką godności człowieka. Strażnikami takiej polityki powinny być wszelkie instytucje pracy czy zatrudnienia uważane czy uważające się za katolickie wspólnoty pracy, by pokazać, że polityka godności człowieka nie tylko jest możliwa, ale wręcz konieczna i ekonomicznie ( w sensie ekonomi rodzinnej, narodowej i państwowej) opłacalna! Skoro bowiem sami katolicy takiej polityki nie realizują, to jakim prawem mają się domagać tego od innych? To bardzo ważna kwestia: Polsce, Europie i światu potrzeba katolicyzmu świadectwa, a nie katolicyzmu symboli, deklaracji i werbalnych pouczeń! Potrzeba świadectwa nie tylko jednostkowego, ale wspólnotowego i wręcz instytucjonalnego.

2

Kolejną kwestią o strategicznym znaczeniu dla poszanowania godności człowieka przez politykę jest prawo i praworządność. W zasadzie trudno kwestionować werbalną słuszność sformułowań odnoszących się do godności człowieka np. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej czy w wielu konstytucjach państw europejskich lub północnoamerykańskich. Dokument ONZ uznaje, że wszystkie jednostki ludzkie rodzą się wolne i równe z punktu widzenia godności oraz praw.
Dokument UE stwierdza, że godność osoby ludzkiej się chroni oraz każdy jest równy wobec prawa i każdy ma prawo do życia oraz każdy ma prawo do poszanowania swojej integralności fizycznej i psychicznej. Ponadto w sprawach życia rodzinnego stanowi, że każdy ma prawo do poszanowania swojego życia rodzinnego, (...) ma prawo do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny, zgodnie z prawem krajowym, regulującym korzystanie z tego prawa oraz, że zapewnia się prawną, gospodarczą i socjalną ochronę rodziny. A w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela, jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Potwierdza się też, że wszyscy są równi wobec prawa, a wolność człowieka podlega ochronie prawnej. Ponadto kobieta i mężczyzna mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. Zwróćmy też uwagę na konstytucyjny zapis dotyczący źródeł prawa: Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia oraz na obszarze działania organów, które je ustanowiły, akty prawa miejscowego.
Niby wszystko do przyjęcia, ale ... jaka wizja człowieka, jaka antropologia jest u podstaw tych zapisów? Kim dla autorów tych praw jest człowiek i od kiedy jest człowiekiem - od poczęcia czy od narodzenia się? A godność osobowa kiedy "przysługuje" człowiekowi: już w okresie embrionalnym czy dopiero wtedy, jak wykona pierwszy samodzielny oddech? Czy poszanowanie życia ludzkiego i godności człowieka rozciąga się na dziecko poczęte, ale jeszcze nie narodzone czy dopiero od np. 6 tygodnia ciąży? Tego typu pytań jest wiele i chyba świadomie zostawiono te luki w aktach najwyższego rzędu, by zostawić furtkę dla twórczości prawników sądowych, bo w tzw. państwie prawa to sądy mają decydować o uznaniu bądź nie uznawaniu poczętego dziecka jako człowieka i o jego godności.
Dodajmy do tego dokonujący się w państwach Zachodu rozwój tzw. prawa do prywatności (privacy) [ szerzej i bardzo pouczająco pisze o tym były doradca prezydenta R. Reagana ds. rodziny Carl A. Anderson w "Znakach czasu" nr 23 z lipca 1991 r.]. Otóż właśnie w imię tej prywatności zarówno w USA, jak i w Niemczech podważono prawną ochronę zarówno małżeństwa jak i życia ludzkiego. Zwłaszcza Sąd Najwyższy USA wypracował swoistą "doktrynę prywatności małżeńskiej sypialni" czyniąc z niej nawet "przestrzeń sakralną", oczywiście nie po to, by zatroszczyć się o małżeńskie i rodzinne sanktuarium miłości i życia, lecz tylko po to, by przeciwstawić wolność jednego człowieka prawu do życia innego człowieka, otwierając szeroko drogę do legalizacji rozmaitych sposobów ograniczania poczęć, jak i przerywania ciąży. Zachęcam do lektury, a tutaj tylko dodam, że tekst ten mówi także o "godności Konstytucji w prawdziwym tego słowa znaczeniu". Istota konstytucji, owa konstytucyjna godność nie polegają na zwykłym wyliczeniu różnych praw i ich zabezpieczeń, ale na tym, że stwarza ona trwałe sposoby równoważenia władzy rządowej z wolnością osobistą jednostek oraz wyrasta z jakiejś autentycznej refleksji nad godnością osoby ludzkiej oraz nad zasadami, które z tej godności bezpośrednio wypływają .

W tym kontekście wróćmy do Konstytucji RP, do zapisu o źródłach prawa. Wprawdzie art. 30 mówi, że godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela, ale w art. 87 wśród źródeł prawa powszechnie obowiązującego w naszym państwie już jej nie wymienia. Co to może znaczyć? Myślę, że prawne regulacje odnoszące się do wielu dziedzin życia społecznego, gospodarczego, politycznego tak w skali krajowej, jak i samorządowej będą dbać przede wszystkim jedynie o prawną zgodność z innymi aktami prawa, a nie z godnością człowieka.
Zauważmy tu tę nieprzypadkową zbieżność wyrażeń "GODNOŚĆ", "ZGODNOŚĆ" oraz "Z GODNOŚCIĄ" - już sam polski język wskazuje, że nie ma poszanowania godności człowieka tam, gdzie jest niezgodność z pełną, integralną wizją człowieka i jego osobowej natury otwartej na Boga. I tu nie chodzi o wiarę, bo wiara jest łaską, ale o to, co tak dobitnie wypowiedział Sługa Boży Jan Paweł II mówiąc, że ani człowiek sam siebie ani człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Inaczej mówiąc prawo i jego zastosowania czyli praworządność nie mogą ograniczać duchowości człowieka, ani też naukami przyrodniczymi czy ekonomicznymi uzasadniać swe werdykty dotyczące natury ludzkiej i istoty człowieczeństwa. To bardzo ważna kwestia polityczna, wszak prawo jest i narzędziem, i kreatorem polityki, więc bitwa o prawo zgodne z godnością człowieka jest szczególną powinnością przede wszystkim katolików świeckich i jakakolwiek polityczna czy obyczajowa poprawność z tej powinności nas nie zwalnia!

Słuchając tego wywodu pewnie zadajemy sobie pytanie: co możemy i powinniśmy robić my, ludzie "Civitas Christiana"? Przecież nie ma nas w parlamencie, we władzach samorządowych też nas mało, więc jaki możemy mieć wpływ na stanowienie prawa? Nad tym warto podyskutować, ale tak bez wpływu to nie jestesmy. Są przecież w parlamencie srodowiska czy nawet siły, które mogą i powinny nasze stanowisko tam reprezentować i tam walczyć o właściwe prawo. A więc kulturowo-polityczny lobbing laikatu katolickiego jest możliwy i skuteczny - w Polsce też, jeżeli wreszcie społeczności i organizacje katolickie czy katolików zaczną wreszcie na serio traktować nauczanie Sługi Bożego Jana Pawła II o solidarności.
Jeszcze łatwiej można coś zdziałać w zakresie praworządności będąc znakiem społecznego protestu i siłą obywatelskiego sprzeciwu, tylko trzeba w tej roli się widzieć i nie pytać stale a komu bije dzwon?
Takim pożądanym działaniem jest nasza aktywność formacyjna, ale nie zapominajmy, że najbardziej wiarygodnym owocem formacji i jej najbardziej publicznym oddziaływaniem jest aktywność obywatelska, w strukturach władzy, w środkach społecznego przekazu, w akcjach publicznego protestu bądź poparcia, w życiu społecznym naszych miast i wsi, osiedli i parafii. Potrzebujemy jednak więcej ludzi z pasją i energią czyli nowych pokoleń wychowanych w duchu katolicyzmu społecznego, ale to już inny temat.
Wreszcie nie zapominajmy o prawie lokalnym, miejscowym, tym najbardziej dotykającym naszej codzienności w miejscach naszego zamieszkania, pracy i życia. Walka o godność człowieka zaczyna się właśnie na tym poziomie życia i polityki, dlatego w samorządach terytorialnych katolicy świeccy dobrze uformowani, posiadający kompetencje do zajmowania się różnymi dziedzinami spraw i potrzeb ludzkich są dzisiaj potrzebni jak świeże powietrze. Nieobecni i milczący nie mają racji! Tu aż się prosi analogia do życia osobistego, rodzinnego: możemy kogoś kochać nie wiem jak bardzo, ale jeżeli tego nie uzewnętrznimy, nie wypowiemy, to nikt o tym nie będzie wiedział, a ta ukochana osoba nawet nie będzie zdawać sobie sprawy z naszego istnienia. Tak jest w miłości i w religii, w kulturze i w polityce też.
Lecz zważać musimy w działaniach publicznych, zwłaszcza w sferze polityki i prawa na przestrogę Ojca Świętego Jana Pawła II wypowiedzianą w Orędziu na Światowy Dzień Pokoju na 1991 r.: Utożsamienie prawa religijnego z prawem państwowym może prowadzić do całkowitego zniesienia wolności religijnej, a nawet ograniczyć czy zlikwidować inne niezbywalne prawa ludzkie. To niezwykle ważna zasada działalności politycznej katolików świeckich i nigdy nie wolno jej naruszać, bo zamiast zbliżyć się choć trochę do dobra wspólnego można wiele stracić.
Inaczej mówiąc musimy nasze przekonania, wartosci i zasady umieć wypowiadać językiem właściwym dla danej dziedziny życia. Zresztą jest w tym także poszanowanie godności innych ludzi właśnie poprzez to, że mówimy do nich zgodnie z ich wiedzą, kompetencjami i świadomością. Pięknym tego przykładem jest nauczanie Jezusa Chrystusa, gdy przypowieściami wypowiadał to, co w inny sposób byłoby niezrozumiałe lub nie do pojęcia. Szanować drugiego człowieka i jego godność, to także mówić do niego zrozumiałym językiem i do rzeczy, jasno i jednoznacznie, zgodnie z prawdą - tego brakuje aż nazbyt często naszym politykom, o prawnikach już nie mówiąc. Polityka służy albo nie służy godności człowieka także przez język, którym wyraża siebie samą.

3

Teraz by tak pasowało przedstawić problem mass mediów czy też środków społecznego przekazu w służbie godności człowieka, bo one też są narzędziami określonej polityki lub same uprawiają jakaś politykę, ale to zostawmy sobie na inny czas, zwłaszcza, że sporo już wiemy o tych sprawach. A poza tym pora już kończyć tę wypowiedź i zmienić nieco intelektualno-duchowy pejzaż mej wypowiedzi. Chciałbym zakończyć krótką refleksją już bardziej religijną, choć niezmiernie ważną dla formacji polityka-katolika. Jak to wiedzą (przynajmniej w Polsce) wierzący i niewierzący, człowiek został stworzony przez Pana Boga na Jego obraz i podobieństwo, odkupiony przez Jezusa Chrystusa a Papież-Polak stale przypominał, że człowiek jest powołany do świętości. Żadne inne stworzenie takich przymiotów i przywilejów nie otrzymało - tylko człowiek, i stąd jego osobowa godność.
Ale ta godność jest nie tylko darem, lecz także wyzwaniem i zadaniem, by człowiek stworzony na Boży obraz (jest to dar Boży!) stawał się do Niego podobnym. Jak, poprzez co? I Jan Paweł II, a teraz Benedykt XVI głoszą ludziom naszej epoki wciąż to samo: Deus caritas est! Tylko przez miłość można stawać się człowiekiem na podobieństwo Boże - innej drogi nie ma.
W tym miejscu aż się prosi przytoczyć fragment z "Tryptyku Rzymskiego" Jana Pawła II (medytacja "Obraz i podobieństwo"):

    "Uczynił Bóg człowieka na swój obraz i podobieństwo,
    mężczyzną i niewiastą stworzył ich -
    i widział Bóg, że było bardzo dobre,
    oboje zaś byli nadzy i nie doznawali wstydu."
    Czy to możliwe?
    - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
    Dlaczego o tym właśnie jedynym dniu powiedziano:
    "Widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre"?
    Czy temu nie przeczą dzieje?
    Choćby nasz wiek dwudziesty! I nie tylko dwudziesty!
    A jednak żaden wiek nie może przesłonić prawdy
    o obrazie i podobieństwie.

I w tym momencie moglibyśmy o tym dużo powiedzieć i trzeba o tym mówić, a jeszcze więcej robić dla tej prawdy.

A jak to się ma do polityki godności człowieka? Myślę, że bardzo prosto: polityka inspirowana Ewangelią jest niczym innym jak bezinteresowną służbą bliźniemu. Brzmi to jak paradoks, bo przecież polityka zawsze ma celu jakiś interes. Owszem, rzecz jednak w tym jaki i czyj interes ma na celu: człowieka, rodziny, narodu czy też własnej partii, jakiegoś koncernu czy prywatnego luksusu władzy lub własnej sławy.

Wracamy do początku rozważań: ludzie tworzą politykę, trzeba się więc zabrać za tworzenie ludzi polityki takimi, jakimi byśmy chcieli ich mieć. A katolicka nauka społeczna mówi, że człowiek ma nie tylko prawa, ale także obowiązki wynikające z godności osoby ludzkiej, a także - co dla nas jest niezwykle istotne - z godności chrześcijanina! Bardzo łatwo przychodzi nam stwierdzać, że ktoś naruszył naszą godność, bo naruszył nasze prawa ludzkie czy obywatelskie, ale niemal wcale nie przychodzi nam na myśl, że naruszamy godność własną i cudzą, kiedy lekceważymy nasze obowiązki wobec drugiego człowieka, wobec wspólnoty, wobec pracy, wobec Koscioła czy Ojczyzny. Faryzeizmem lub pruderią jest np. powoływanie się na naruszenie mojej godności w sytuacji, kiedy nie odpowiada mi wykonanie powierzonego mi obowiązku czy zadania, a w rzeczywistości motywem takiej postawy jest egoizm, pycha, lekceważenie innych osób lub pospolite lenistwo. Na tym przykładzie widać, że nie da się oddzielić poczucia godności od prawidłowo ukształtowanego sumienia! Zwłaszcza katolik-polityk nie może o tym nigdy zapominać, jeżeli nie chce szargać przykazania miłości Boga i bliźniego oraz kompromitować celów i metod polityki godności człowieka. I takim credo katolika-polityka zakończmy ten wykład z nadzieją, że w rozmowie wolnej od wewnętrznej cenzury lęku czy interesu dopowiemy to, czego tu zabrakło. A zabrakło wiele, bo to temat na roczne studium formacyjne tak co najmniej raz na miesiąc przez cały dzień.

Radom, 10 maja A.D.2006

Jerzy Marlewski

Wszystkie informacjePowrót do strony głównej